wtorek, 20 lutego 2018

Od Whatever'a do November

Kolejny dzień minął jak zwykle na samotnym siedzeniu w domu i okolicach. Za około pół godziny zajdzie słońce. Niestety - za godzinę znowu wzejdzie. Idąc zamyślony nie spostrzegłem biegnącego z boku psa.
- Cześć- powiedziała suczka,a raczej November
- Część - mruknąłem, chociaż trafniejsze byłoby określenie tego fuknięciem. Zniżyłem głowę i powoli ruszyłem dalej przed siebie. Suczka patrzyła się na mnie lekko zdziwiona,lecz także przechodził przez nią cień zadowolenia. Nie miałem po co dalej zawracać jej głowy,skoro i tak nic mi nigdy nie wychodziło. Po chwili usiadłem na jednej z górek. Moją sierść otulał lekki wiatr. Zatopiłem się w myślach. Nie brałem już pod uwagę świata rzeczywistego. I to był błąd. Od tyłu podeszła do mnie November. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. Biało-szara suczka założyła naszyjnik ode mnie. Spojrzałem się na nią pytająco.

November?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz